Odkąd na blogu Ani pojawiła się jej pierwsza książkowa recenzja, otrzymałam od was kilka zapytań odnośnie tego jak zachęciłam i zachęcam ją do czytania książek. Temat ten był już kiedyś poruszany na moim blogu, jednak po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że sporo się u nas w tym temacie pozmieniało, dlatego postanowiłam go nieco odświeżyć. Co się u nas zmieniło i jak ewoluowało nasze czytanie, będziecie mogli dowiedzieć się czytając dzisiejszy wpis.
Gdy Młoda była mała, malutka i tyciutka przyzwyczajaliśmy ją do książek. Nie tylko miała pełno tych z obrazkami, i z twardymi (niezniszczalnymi wręcz) kartkami, ale też bardzo dużo i często z nią czytaliśmy. Z biegiem czasu zaczęliśmy dostrzegać, że poświęcony na czytanie czas, zaczyna procentować. To jest niezmienne jeśli mamy małe dzieci, czytamy z nimi, oglądamy kolorowe ilustracje i to zazwyczaj wystarcza. Inaczej ma się sprawa z dziećmi starszymi, takimi, które są rozpraszane przez gry, telefony, kolegów i często szkolne obowiązki zabierają im najwięcej czasu, po którym są zmęczone i niejednokrotnie nie mają ochoty na czytanie.
Jak zachęcić (prawie)nastolatka do czytania książek
Zadanie to nie jest łatwe ale nie jest też niemożliwe. Wiele zależy od tego czy czytaliśmy z dzieckiem gdy było mniejsze, jakie książki „podtykamy” mu pod nos, oraz czy aby przypadkiem nie zmuszamy naszego potomka do czytania zbyt mocno.
W naszym przypadku zawsze działa brak smartfona. Jak wiadomo gry i wszelakie aplikacje, które są teraz dostępne w każdym modelu, skutecznie odciągają (i uzależniają) uwagę dziecka od książek. Dlatego Młoda nie ma stałego dostępu do komórki.
Kolejną ważną sprawą jest właściwy dobór książek. Wiem, że Ania uwielbia książki w których ciągle coś się dzieje, i które są zabawne. Zresztą jak każde dziecko.
Po cięższej lekturze, zawsze mamy czas na coś lżejszego.
Lektury szkolne (żeby nie obrzydziły czytania) staramy się przerabiać wcześniej. Na spokojnie i bez presji.
Gdy Młoda nie chce czytać, bo ma gorszy dzień, więcej szkolnych obowiązków, lub po prostu jej się nie chce, pozwalamy jej na to. Nic na siłę.
Ania z Zielonego Lasu
Młoda tak bardzo pokochała czytanie, a ze względu na to, że od dłuższego czasu recenzje jej książek pojawiały się u mnie, postanowiła, że chce mieć swój własny blog z książkami. I wiecie co? Pozwoliliśmy jej na to!
Razem usiadłyśmy i założyłyśmy blog. Na razie jest podpięty do mojego konta, zobaczymy jak się będzie rozwijał i czy Młoda nie straci zapału. Później? Zobaczymy 🙂
Pewnie ciekawi was jak Ania przygotowuje swoje pierwsze recenzje?
Gdy skończy czytać daną książkę, siada i opisuje. Wielokrotnie przychodzi wtedy do mnie lub Daniela, i prosi o radę, pyta czy zdanie może być sformułowane w dany sposób, i na końcu jako pierwsi czytelnicy jej bloga mamy zaszczyt zapoznać się z jej wpisem. Wszystkie notatki oczywiście prowadzi (jak ja) w osobnych notesach. Jeden to planer blogowy z pomysłami na nowe wpisy, listą książek do recenzji. Drugi służy do opisywania książek „na brudno”.
Posiadanie własnego bloga ma dużo korzyści. Nie tylko uczy planować, uczy odpowiedzialności, wywiązywania się z terminów, ale także dziecko ćwiczy poprawne wysławianie się czy opisywanie i recenzowanie książek.